Teraz ja

2010-01-12 22:06

PODOBNO KAŻDY MĘŻCZYZNA
MUSI KIEDYŚ UCIEC
Z TANCERKĄ Z VARIETÉ

Nie wiem, czy młody Machulski to sam wymyślił (młody Machulski - to syn Jana, ten od Vabanku), ale pamiętam, że to on na tę prawidłowość się powoływał przy okazji własnej ucieczki, z której na szczęście udało mu się wrócić, wprawdzie do innej żony, ale ku pożytkowi dla polskiego filmu i  polskiej kultury. Jest  z nami.

Kimkolwiek byłyby w realu te "tancerki z varieté": imperialne generałówny, traktujące polskie małżeństwo jako stację przesiadkową do Paryża, recepcjonistki, asystentki, studentki, sekretarki, ekspedientki itepe, mają jedną wspólną cechę: są mianowicie

MŁODSZE OD ŻON
I PRECYZYJNIE DO SEKSUALNEGO
KŁUSOWNICTWA PRZYGOTOWANE.

Której żonie po latach małżeństwa z odchowanymi dziećmi wpadnie do głowy mówić mu (po każdym razie!) że w życiu nie miały takiego kochanka i w życiu nie przeżyły takiego orgazmu? Nawet jeśli do kochanków w kieracie zarobienia nie miały głowy,  a  o tych  orgazmach tylko słyszą lub czytają?

A 0NE TAK MÓWIĄ   
I ONI W TO WIERZĄ.

One - to właśnie seksualne kłusowniczki,  a oni - nieszczęsne ofiary późnego rzutu testosteronu, które chcą wierzyć, że im są dojrzalsi - tym młodsi. One nie  kłusują wśród byle kogo i nie wybierają byle jakich: panowie mają być  dorobieni, z właściwą pozycją, stanowiskiem, kontem, domem, posiadłością. Mają je wozić do Londynów i Paryżów, na Majorkę, na Bermudy i Kanary. Kupować mieszkania i złote łańcuchy na kilogramy. Bez tego nie ma kłusowniczek na wyłączność, trzeba się dzielić z innymi ofiarami testosteronu. Te ambitniejsze, za pieniądze cudzych mężów i ojców kończą nawet studia i po kilku latach pojawiają się na rynku małżeńskim z atutami: dyplom, zawód, konto i mieszkanie! I mają teorię: "innej nie zabierzesz, sama nie będziesz miała”. 

Tym mniej ambitnym jednak się spieszy, prą na skróty.

I MAJĄ KOLOSALNE WSPARCIE
I MIEĆ BĘDĄ JESZCZE WIĘKSZE

To wsparcie kryje się w bezwzględnym, nieogarnianym męskim egoizmie i w brutalności stanowionego przez mężczyzn prawa.

Przykłady? Ostatni, z 5 stycznia 2010:

"ZNIESIENIE WSPOŁWŁASNOŚCI."
NIIBY NIC, NAZYWA SIĘ BANALNIE
ALE KRYJE GROZĘ.

Ludzie się dorabiają. Jeśli wcześnie zakładają rodzinę, robią to razem. Było tak nawet w tym strasznym PRL-u, w którym  - jak zostało nauczone pokolenie dzisiejszych trzydziestolatków (i młodsi) "niczego nie było, tylko ocet, nie można było wyjeżdżać zagranicę, a wszyscy, którym udało się w zawodzie byli agentami". Nie tylko powtarzają tę mantrę, także w nią wierzą.

Otóż w tym strasznym PRL-u, kiedy MĘŻCZYZNA opuszczał rodzinę, wspólne mieszkanie i sprzęty – wychodził z walizką, w której były przybory do golenia, własna odzież, ewentualnie książki. Pomieszkiwał kątem. Powiedzmy, w innym składzie zaczynał od nowa. Ponieważ płacił alimenty, nie zawsze starczyło mu na wkład w nową wspólnotę.

Teraz? Ma prawo żądać zniesienia współwłasności.

A NAWET BEZ WIEDZY WSPÓŁWŁAŚCICIELA
SPRZEDAĆ  SWOJĄ WSPÓŁWŁASNOŚĆ
MIESZKANIA CZY DOMU.

I SĄD MU JĄ PRZYZNA !

Opowiadają mi młodsze koleżanki, trochę ponad pięćdziesiątkę, że wśród kolegów ich dzieci większość nie ma już ojców domu! Dorastająca młodzież, w okresie maturalnym, na pierwszych latach studiów – żyje w rozbitych rodzinach. Ci młodzi w dorosłe życie wejdą psychicznie naznaczeni. Dziś już nikt nie przeczy, że to będzie miało  wpływ  na ich własne życie.

Jak państwo sądzą, kogo bardziej upośledzają rozwody, mężczyzn czy kobiety? Otóż

W NIEPORÓWNYWALNYM PROCENCIE
KOBIETY SĄ POSZKODOWANE  PRZEDE WSZYSTKIM!

I teraz, do takiej w testosteronowym szale porzuconej żony przy wsparciu bezwzględnego seksualnego kłusownictwa zgłasza się pan lub pani i powiada: połowa pani domu, lub jeden pokój, pół łazienki i pół kuchni dwupokojowego mieszkania - należą do mnie, bo właśnie nabyłem je od pani byłego męża. Oto akt kupna, proszę sprzątnąć swoje rzeczy i skopiować klucze...

Może tak być? Oczywiście, że może.

Może też być tak, że tą właścicielką połowy domu czy mieszkania będzie właśnie kłusowniczka seksualna, bo mężczyzna jest wygodny i chciałby obie mieć w jednym miejscu: starszej żony do końca nie porzuci, a młodsza mu obiecała, że urządzi jej we wspólnym mieszkaniu takie piekło, aż się jej pozbędą.

Fantazja? Nie przez takie piekła ludzie przechodzili we wspólnych mieszkaniach.

Horror? W majestacie prawa.

Kto ma większość przy stanowieniu prawa?

Ile milionów kobiet zniszczy to prawo?

Ile dramatów sądy zasądzą zaocznie?

Miałby to być rewanż za parytet? Aż im się odechce?

Pozdrawiam

Irena Dziedzic

Informacja: Dziennik-Gazeta Prawna z 5 stycznia 2010 

Wyszukiwanie

Tu jest miejsce na komentarze

Data 2010-02-28
Wysłał Joanna
Wątek Podobno kazdy mężczyzna musi kiedys uciec z tancerką z variete

Brawo,Pani Ireno! Pięknie Pani przedstawiła temat,choć myślę sobie,że słowo "pięknie" nijak nie pasuje do tego tematu.Być byłą żona zostawioną z dziećmi dla innej,która nastawiona była li tylko na zdobycie pieniędzy i chwilowych spodni w swoim domu-to nie jest piękne a smutne i nawet nie gniewne.
Ale trzeba o tym mówić wszem i wobec,bo takie ciche przyzwolenie społeczeństwa na tak wielki egoizm TYCH PANÓW jest niedopuszcalny.
Pozdrawiam Panią serdecznie z Lęborka-Joanna

 

Irena Dziedzic © 2010 All rights reserved.

Załóż własną stronę internetową za darmoWebnode