Tylko co dwadzieścia lat?

2010-02-26 20:49

Dlaczego tak rzadko? Polubiłam awantury wywoływane przez Joannę Szczepkowską. No, może nie awantury, niech będzie sensacje. Być może o formie należałoby podyskutować, ale tło, nie da się ukryć, jest kulturalne. Rzecz działa się w teatrze i to w żadnym foyer, nie za kulisami, ale na samej scenie.
Forma, niestety, się upowszechnia, ale przecież z ludu wyszła i do ludu powraca, takie są skutki ludowładztwa. Byliśmy ludową, czy nie byliśmy? I tak nam zostało. Zwłaszcza w tak zwanych środkach wyrazu. Przestudiowałam dwugłos skonfliktowanych stron.
Jeśli czytam wypowiedź reżysera:
"... jeśli fascynują nas przekroczenia, jeśli „przekroczeniami” do czegoś zmierzamy, to chyba do jakiejś prawdy naszych dotyków rzeczywistości, której nieustannie jesteśmy spragnieni i do której - każde pokolenie w jakiejś mierze na nowo - nie mamy pełnego dostępu... Nie przekracza się dla przekroczeń. Poza tym przekroczenia to część poszukiwań językowych. Przekraczamy na próbach żeby w końcu coś opowiedzieć najbardziej precyzyjnie. Z największą precyzją na jaką nas stać..."
- Nno tak ... I jeszcze:
"... próbuję potraktować aktora jako narzędzie transgresji w docieraniu do innej, obcej i przez to niedostępnej osobowości i jej tajemnicy. A przede wszystkim chodziło o to, aby poprzez aktora wyłoniony w poszukiwaniach scenariuszowych, trudny i delikatny proces precyzyjnie przeprowadzić i opowiedzieć..."
Oczywiście! Tylko dlaczego aktorkę usuwa się ze spektaklu „z powodu braku miłości i braku relacji z partnerem ..."?
Przecież reżyser zachęca aktorów do "przekraczania granic" i "samokompromitacji"?
No tak, ale jeśli aktorzy słuchają tego przez rok i dłużej, bo próby trwają latami? Mówi aktorka:
„Warszawski Teatr Dramatyczny jest ekstremalnym przykładem korzystania ze świadczeń państwa przez eksperymentatorów […] do wielu przedstawień nie dochodzi w ogóle, co oznacza, że aktorzy stracili wiele miesięcy pracy i nie dostaną zapłaty. Nam za próby nie płacą [...] na próbach przez ponad rok Krystian (reżyser ID) chodził dookoła stołu i opowiadał o swoich przeżyciach [...] Czułam się jak darmowy terapeuta. Ja chcę pracować na rezultat. Po to przychodzę do pracy [...] Lupie pozwala się praowadzić próby latami, pozwala się przerywać pracę na rzecz innych planów, wtedy teatr stoi, pozwala się przerywać próby z powodu choroby w rodzinie. Aktorzy nie przyjmują innych propozycji i... się nie buntują. Dzisiaj stała praca jest dobrodziejstwem. Więc biedują, szepczą, ale jeśli zawali się struktura, im może zawalić się życie... " Aktorka nawiązuje do dyskusji wokół teatru jaka toczy się w środowisku i precyzuje:
"... walczą ze sobą ci, którzy uważają teatr za miejsce poszukiwań i eksperymentów za pieniądze państwa i ci, którzy czują się zobowiązani wobec widza do przedstawienia mu formy gotowej i dojrzałej.
To jest dyskusja na noże, bo chodzi o teren i pieniądze. Po obu stronach są i utalentowani, i ci którzy się podczepili...."
Mój Boże, Teatr Dramatyczny, kto by pomyślał… gdzie jego sława i chwała? Czy naprawdę tego chce dzisiejsza publiczność? Czy naprawdę chce, aby w każdym przedstawieniu biegali po scenie goli faceci? Bo reżyser jednak bardziej lubi rozbierać mężczyzn? Że aktorzy nie mają odwagi protestować – aby do późnej nocy po spektaklach odbywały się wielogodzinne „omówienia”, a ci dorośli ludzie, na których w domach czekają „dzieci, psy, koty” ze spuszczonymi głowami słuchają wyroków? Połajanek?
Wiadomo, artyści to trochę inni ludzie. Wielkim artystom wiele się wybacza. Polski teatr nigdy nie cierpiał na brak wielkich indywidualności. Ale czy nie ma przesady w tym "przekraczaniu wszystkich reguł? Także "transgresji w docieraniu"? A szczególnie „w samokompromitacji”?
Może należałoby pomyśleć, czym był prowokacyjny gest aktorki - tylko ekstrawagancją, czy aż desperacją?
Pozdrawiam melancholijnie
Irena Dziedzic



 

Wyszukiwanie

Tematy do dyskusji: Tylko co dwadzieścia lat?

Brak komentarzy
 

Irena Dziedzic © 2010 All rights reserved.

Załóż własną stronę internetową za darmoWebnode